Już 27 stycznia do księgarń trafi nowa książką o Joannie Jędrzejczyk, byłej mistrzyni UFC. Nad ostatecznym kształtem tej publikacji pracował Hubert Kęska, a całość zostanie opublikowana przez wydawnictwo Burda.
Jak zapowiada wydawca, „Czarno na białym” to opowieść o tym, że aby uszczęśliwić innych, musimy sami być szczęśliwi. W życiu Joanny Jędrzejczyk w ostatnich latach wydarzyło się wiele. Wkroczyła w ten czas jako mistrzyni i niepokonana zawodniczka MMA, wzór i inspiracja dla milionów ludzi. Przegrane przyszły potem – w życiu zawodowym i osobistym. Utrata tytułu, śmierć przyjaciółki, zdrada. Jędrzejczyk mówi o tym otwarcie, ponieważ wie, że życie nie jest nieustannym pasmem zwycięstw. Czasami odpowiadamy nie tylko za złe wybory, nie tylko za własne. Niekiedy potrzebne są zmiany, nawet najbardziej bolesne. Bywa, że przegrywamy bitwę, żeby wygrać wojnę.
Tuż przed nadchodzącą premierą publikujemy fragment książki „Czarno na białym”, który jest dostępny poniżej.
Okaż szacunek swoją pracą
Według mnie ogólnie kobiety, które startują na wysokim poziomie w MMA, mają uwarunkowania genetyczne pozwalające im odnaleźć się w tym sporcie. To nie jest naturalne środowisko dla pań. Jak to mówi Michał Materla: „musisz mieć tego wariata w oczach”. To nie jest tak, że nagle sobie wymyślisz: „będę dewotką”. Albo jesteś hardy, masz jaja, albo ich nie masz. Patrzę na babki, które rządzą w chacie. Nie zahaczamy o dziedziny, jeżeli nie mamy do nich predyspozycji, jeżeli nie czujemy do nich ciągoty. Raczej nie robimy z siebie cierpiętników. Jeżeli nie idzie mi szydełkowanie, to w ogóle o nim nie myślę. A jeżeli lubię pohasać za piłką, no to czemu mam tego nie robić?
Ja od początku kariery zakochałam się w tym, że codziennie doprowadzam swoje ciało do limitu. To takie udowadnianie niemożliwego, konkurencja z otoczeniem, opinią, z samą sobą. Obsesja bycia lepszą, jak w Pięknym umyśle. Ja lubię się ufajdolić, upocić, wymęczyć jak pies.
W starciu z Andrade chciałam pokazać przekrojowe MMA. Rzeźbiłam zapasy, ćwiczyłam koncentrację przy pracy pod siatką. A w stójce przede wszystkim bój na cofce. To, że potrafię w ten sposób walczyć, udowodniłam już w pojedynku z Valérie Létourneau, podczas drugiej obrony tytułu. Kanadyjka próbowała wówczas wywrzeć na mnie presję. Team Jessiki też uważał, że to będzie słuszna taktyka. Może ich jedyna? W każdym razie ludzie pisali, że z takim planem sobie nie poradzę. Że Andrade cały czas ciśnie, a ja zawsze walczyłam, atakując. „Jeżeli myślicie, że JJ idzie wyłącznie do przodu, to patrzcie, jak teraz pokazuje klasę” – zamierzałam udowodnić.
Te sprowadzenia za jedną nogę, wstawanie, kopnięcia – cały czas cofka. Nie zapomnę tego potężnego bólu nóg: ja ledwo chodziłam! Na szczęście przez cały obóz był ze mną mój fizjoterapeuta Kamil Iwańczyk, którego specjalnie ściągnęłam z Polski.
Kamil wniósł bardzo dużo do mojego życia. Poznałam go przez swojego byłego trenera Pawła Derlacza, dwa tygodnie przed walką z Jessicą Penne. Złamałam rękę, a on mnie z tego wyciągnął (robiliśmy rehabilitację po operacji). Po pierwszych przygotowaniach w American Top Team i starciu z Karoliną Kowalkiewicz siadłam i przeanalizowaliśmy z teamem, czego mi zabrakło. Szybko okazało się, że był to właśnie Kamil.
Nieodłącznym elementem przygotowań są mikrourazy. To z niezaleczonych mikrourazów biorą się kontuzje, dlatego trzeba je na bieżąco niwelować. A Kamil fajnie to robi, potrafi rozluźnić moje ciało. Wcześniej często chciałam walczyć, nie zważając na urazy. Tak robi wielu zawodników. Mają poważną kontuzję, odwołują walkę, po tygodniu poczują się lepiej i mówią: „Nie, jednak nie”. I później jest w dupę. Moi trenerzy w analogicznej sytuacji powiedzą: „Nie możesz, to nie. Wylecz się. I tak po to pójdziemy”. Oni wiedzą, że działam na maksa i będę trenować pomimo ogromnego zmęczenia. Dlatego pytają Kamila o moje samopoczucie, o to, jakie treningi mogą przeprowadzić. To rzadkość w świecie sportów walki. W świecie, w którym trenerzy są przekonani, że to oni stworzyli tego czy tamtego mistrza. Są trenerzy, którzy tak uważają – zarówno w Polsce, jak i w Stanach. No ale trzeba by ich zapytać: jeżeli tak łatwo jest wychować mistrza, to dlaczego ty masz jednego, a nie na przykład piętnastu? Ja chylę czoła przed trenerami, ale też mam swój rozum i jeżeli coś mi nie pasuje, to o tym rozmawiam. W końcu to ja najwięcej zapieprzam na ten sukces. Tworzymy się sami, a specjaliści nam w tym pomagają, korzystamy z ich porad. W naszym teamie nie obowiązuje zasada, że trener ma zawsze rację. Kamil ma komfort pracy. Mój head coach (główny trener) Mikie Brown rozmawia z nim jak równy z równym. U nas każdy ma rację, a Kamil jest nieodłączną częścią teamu JJ.
„Czarno na białym”
Okładka: twarda
Format: 155 x 215
Ilość stron: 312
Premiera: 27.01.2021r.
0 komentarzy