Maciej Kawulski, jeden z szefów KSW, od dłuższego czasu mówi w wywiadach, że organizacja, którą zarządza wraz z Martinem Lewandowskim, świetnie działa bez dużego udziału jej założycieli.
Maciej Kawulski, który aktualnie mocno angażuje się w pracę w świecie filmu, jest też cały czas współwłaścicielem marki KSW. Ostatecznie jednak Kawulski przyznaje, że nie zajmuje się teraz firmą w takim zakresie jak niegdyś. W audycji rozmowie dla serwisu Interia.pl powiedział:
– Większość sprawnych budowli inżynieryjnych posiada swojego ducha. Bez niego brakuje energii. Dlatego też ciągle przy KSW jestem: na konferencjach, na ważeniach, na galach. Przy ludziach, którzy potrzebują mojej porady. Nie ma mnie tylko w przestrzeniach, w których przestałem być potrzebny. A czy moja chwilowa absencja jest stratą dla federacji? Jakąś na pewno, ale o każdej z dotychczasowych gwiazd KSW można było powiedzieć, że po jej odejściu MMA nie będzie takie samo. Rzeczywistość szybko pokazywała, że jak u Queenu: Show Must Go On. MMA przetrwa nas wszystkich. KSW byłoby potworem na drewnianych nóżkach, jeśli moje odejście miałoby posadzić go na tyłek.
Kawulski dodał również:
– Nie przestałem KSW kochać, ale pozostając w tej metaforze: ani ja nie jestem już w stanie tej kobiecie oddawać całego siebie, ani ona nie może dać mi tego, co było między nami kiedyś. Nie ma to nic wspólnego z miłością. Kocham ten sport. Ciągle się nim jaram. Wygodniej konsumować mi go z pozycji fana.
Organizacja KSW powstała w roku 2004. Pierwsza gala została zorganizowana w restauracji Champions w Hotelu Mariott w Warszawie i przyciągnęła na wydarzenia około 300 osób. Do dziś KSW przygotowało ponad setkę różnych wydarzeń, w tym dwie gale na PGE Narodowym. Jedną z nich z trybun oglądało ponad 57 tysięcy widzów.