
Mateusz Gamrot, który już niedługo powróci do klatki UFC, nie kryje swoich mistrzowskich ambicji. Zdobycie pasa UFC jest jego długofalowym celem.
Ostatni raz Mateusz Gamrot bił się 18 grudnia 2021 roku i pokonał Diego Ferreirą. Dziś Mateusz znajduje się na 12. miejscu rankingu wagi lekkiej organizacji UFC i chce piąć się w nim na sam szczyt. W rozmowie dla magazynu „Men’s Health” Gamrot powiedział:
– To mój plan długofalowy. Bez znaczenia, czy walkę mistrzowską dostanę w tym roku, w przyszłym czy za kilka lat. Plan krótkofalowy zakłada wygrywanie kolejnych walk.
Mateusz opowiedział również o jednym z ważnych elementów przygotowań do kolejnych pojedynków.
– Wykonuję dużo ćwiczeń technicznych, ale sporo czasu spędzam też na medytacji i wizualizacji starć w oktagonie. To pozwala zachować chłodną głowę, gdy nie wypala plan A, a nawet plan B, i trzeba reagować na bieżące wydarzenia w klatce. Wchodząc do oktagonu, mam swoje założenia i cele, ale nie zawsze wszystko układa się tak, jak to sobie planowaliśmy. Wizualizacja pomaga te trudniejsze momenty oswoić i przetrwać, zmniejsza też poziom stresu przed walką. Ze stresem najłatwiej po prostu się pogodzić. I pamiętać, że to nieodłączny element gry, więc przeciwnik też się stresuje.
W swoim najbliższym boju Mateusz zmierzy się z Armanem Tsarukyanem na gali UFC w Las Vegas. Do pojedynku dojdzie 25 czerwca.
Mateusz Gamrot idzie jak burza przez organizację UFC i chociaż przegrał na punkty pierwsze starcie w oktagonie, otrzymał za nie bonus w wysokości 50 tysięcy dolarów. Kolejne pojedynki szły bardziej po myśli Polaka i przyniosły też kolejne wyróżnienia. Za pierwsze trzy walki Mateusz otrzymał bonusy finansowe. W czwartym pojedynku, z Diego Ferreira, Mateusz nie doczekał się oficjalnie takiego wyróżnienia, ale jak sam przyznał w rozmowie z Arturem Mazurem dla serwisu WP SportoweFakty, bonus nieoficjalny ostatecznie się pojawił na jego koncie.
0 komentarzy