Jan Błachowicz, który dziś jest mistrzem organizacji UFC, przez wiele lat walczył w KSW, a wcześniej bił się również na zasadach muay thai. Wówczas musiał dokładać pieniądze do swojej pasji, o czym opowiedział w rozmowie z Przemysławem Osiakiem dla „Przeglądu Sportowego”.
– Latając na mistrzostwa świata w muay thai miałem pieniądze, które sam odłożyłem, albo od rodziców lub znajomych, którzy pomagali. Wtedy się dokładało do tego i cieszyło, że był medal i pognieciony dyplom. To jednak kształtowało charakter i wydaje mi się, że teraz to procentuje. Było ciężko, ale kiedyś postawiłem wszystko na jedną kartę i powiedziałem sobie, że spróbuję i pomalutku zaczęło się udawać i się udało.
Błachowicz trenując w początkowym okresie swojej kariery musiał również normalnie pracować.
– Stanie na bramce pozwalało trenować w miarę regularnie, dwa razy dziennie – wspomina Błachowicz. – Wiadomo, że jak się było zmęczonym po nocce, to trening nie był takiej jakoś jak po przespanej nocy, ale był. Gdy pracowałem przez jakiś czas na magazynie, gdzie musiałem przychodzić na 7 rano i pracować do 16, to miałem już tylko jeden trening i też nie był on najlepszy, bo po pracy byłem zmęczony. Ten okres jest już za mną i teraz mogę się cieszyć i żyć tylko ze sportu.
Mistrz UFC miał też w swoim życiu okres, gdy łączył te wszystkie prace razem, do tego się uczył i trenował.
– Pracując na magazynie na pół etatu, chodząc wieczorowo do szkoły robiłem później jeszcze dwa treningi, a w weekend stałem na bramce i wszystko godziłem. Teraz już bym nie dał rady. Wiadomo, że wówczas organizm był młodszy i lepiej się regenerował, ale jak ktoś mi mówi, że nie ma czasu, bo coś tam, to ja nie wierzę takim osobom.
Jan Błachowicz karierę w MMA rozpoczął w roku 2007. Do dziś stoczył 35 walk. Zdobył pasy mistrzowskie organizacji KSW i UFC. Na razie nie wiadomo kiedy będzie po raz pierwszy bronił swojego tytułu amerykańskiej organizacji, ale jak sam zapowiada, najwcześniej dojdzie do tego w marcu roku 2021.