Marian Ziółkowski, który w ostatnim boju pokonał Gracjana Szadzińskiego, ma za sobą trzydzieści zawodowych walk. Co ciekawe, mimo tak pokaźnego bilansu, Marian swoją przygodę ze sportami walki rozpoczął dość późno.
– Zawsze chciałem trenować sztuki walki, zawsze mnie do nich ciągnęło, ale ostatecznie bardzo późno trafiłem na matę i dziś nieco tego żałuję – wspomina Ziółkowski. – W szkole wszyscy grali w piłkę nożną, więc i ja grałem z nimi. To natomiast pochłaniało mój wolny czas. Zawsze jednak czułem, że wolę sport indywidualny. W wieku 19 lat zacząłem szukać w internecie klubu MMA i tak trafiłem pod skrzydła trenera Mirosława Oknińskiego.
Marian początkowo nie myślał jednak o samym MMA, a o brazylijskim jiu-jitsu.
– Najpierw przychodząc do klubu próbowałem swoich sił w brazylijskim jiu-jitsu i treningach w kimonach. Podobała mi się walka w parterze. Po trzech miesiącach, za namowami trenera, zdecydowałem się jednak na MMA. Zaledwie też po trzech miesiącach od rozpoczęcia mojej przygody z matą wystartowałem w Amatorskiej Lidze MMA. Wygrałem wówczas dwie walki i przegrałem dopiero w finale. Zanim zadebiutowałem w zawodowstwie stoczyłem około 30 walk amatorskich.
Pierwsza zawodowa walka MMA przyszła również szybko, bo już po dwóch latach treningów. Niestety dla Mariana debiutu na zawodowej scenie nie należał do udanych.
– Pierwsza porażka była bardzo demotywująca. Startując z zawodową karierą marzyłem o tym, żeby mieć jak najdłużej zero przegranych w rekordzie. Po tej pierwszej walce, która odbyła się w Niemczech, czułem się też mocno oszukany przez sędziów. Moim zdaniem wynik starcia był wielką niesprawiedliwością i przez chwilę myślałem nawet o tym, czy nie zostawić tego i już nie walczyć dalej. Ten sport jednak bardzo mi się podobał. Trenowałem więc dalej, bo nie chciałem z niego rezygnować. Trener również mnie motywował do tego, żebym walczył dalej i nie rezygnował.
Kontynuacja kariery okazała się słusznym posunięciem. Marian Ziółkowski wygrywał kolejne walki i ostatecznie zdobył również pas mistrzowski organizacji PLMMA. Później dwa razy toczył boje o pas mistrzowski organizacji FEN, ale nie udało mu się go zdobyć. Wszystkie jego sportowe sukcesy otworzyły mu ostatecznie drogę do KSW.
– Na pewno miałem w karierze kilka przełomowych momentów, ale tym najważniejszym było podpisanie kontraktu z KSW. Tak naprawdę więc dopiero od jakiegoś roku czuję, że to co robię ma sens i że warto walczyć dalej. Wcześniej oczywiście też pojawiały się takie chwile, gdy czułem, że może właśnie nadszedł czas na zwrot w karierze i pełne zawodowstwo. Raz było to, gdy organizacja PLMMA, której byłem mistrzem, trafiła pod skrzydła dużej telewizji. Drugi raz nastąpił, gdy walczyłem ponownie o pas mistrzowski organizacji FEN.
Pierwsza walka w KSW nie przyniosła wygranej Marianowi, ale też wyjście do starcia w zastępstwie i zmierzenie się z byłym mistrzem, Kleberem Koike Erbstem było bardzo dużym wyzwaniem.
– To co najbardziej mnie wówczas zabolało, to że tak łatwo zostałem pokonany. Wiedziałem jednak, że okoliczności nie były dla mnie sprzyjające i wiedziałem, że do następnej walki wyjdę przygotowany na 110 procent. Cały czas czułem też dodatkową motywację związaną z występami dla KSW.
Motywacja ta przełożyła się na dwa świetne zwycięstwa w okrągłej klatce i doprowadziła Mariana do walki o pas z Normanem Parkiem. Ostatecznie jednak do walki, która miała się odbyć, podczas gali KSW 50 w Londynie, nie doszło z powodu kontuzji.
Na razie nie wiadomo kiedy Marian Ziółkowski powróci do okrągłej klatki KSW, wiadomo natomiast, że nie zrezygnował ze swoich mistrzowskich ambicji.
źródło: KSW
W cyklu publikacji dotyczących historii zawodników pojawiły się również:
Mateusz Gamrot i początki w świecie MMA
Sebastian Przybysz i początki w świecie MMA
Krzysztof Klaczek i początki w świecie MMA
Damian Stasiak i początki w świecie MMA
Tomasz Narkun i początki w świecie MMA
Albert Odzimkowski i początki w świecie MMA
Bartłomiej Kopera i początki w świecie MMA
Michał Włodarek i początki w świecie MMA
Kamil Szymuszowski i początki w świecie MMA