Od krwawego sportu do MMA

In Aktualności On

Mariuszem Pudzianowskim debiutując w KSW w 2009 roku wprowadził mieszane sztuki walki do umysłów masowego odbiorcy. Wtedy to właśnie media w znacznie większym stopniu zainteresowały się tym sportem. I nie chodzi tu o media branżowe, które są skierowane do odbiorcy bardziej świadomego, ale o media z tak zwanego głównego nurtu. Nie zawsze  było bowiem tak jak dziś, gdy Mamed Chalidow jest zapraszany do najpopularniejszych programów telewizyjnych, oglądalność jego walk bije rekordy, a w każdej większej gazecie można trafić na artykuły o MMA, w którym redaktorzy starają się przedstawiać walki jako prawdziwy sport, a nie jakiś dziwny wybryk i wynaturzenie dalekie od sportowej rywalizacji. Dodatkowo skrót MMA oraz jego rozwinięcie dopiero od jakiegoś czasu funkcjonują w mediach jako pełnoprawna nazwa tej dyscypliny. Wcześniej bywało różnie. Aby jednak zrozumieć w jakim momencie medialnej obecności MMA jesteśmy teraz musimy się cofnąć do 2005 roku i przypomnieć sobie, co się działo gdy Paweł Nastula wprowadził MMA na medialne „salony”.
W czerwcu 2005 roku Paweł Nastula stanął w ringu naprzeciwko Antonio Rodrigo Nogueiry na gali PRIDE FC – Critical Countdown. Dziś zapewne byłoby to w mediach nie lada sportowe wydarzenie. Nasz mistrz walczący z legendą MMA i to w swoim debiucie. Wtedy bardziej skupiano się na tym, po co Paweł Nastula robi coś takiego, po co niszczy swoją piękną sportową historię stając na ringu krwawego sportu. Sformułowanie Mieszane Sztuki Walki pojawiało się w doniesieniach medialnych rzadko. Najczęściej pisano o walkach formuły PRIDE. Co jednak ciekawe transmisja z gali na kodowanym Polsacie została obejrzana przez 250 tysięcy osób, a powtórka na kanale otwartym przyciągnęła przed ekrany milion widzów. Zatem ziarno Mieszanych Sztuk Walki zostało zasiane. Ówczesne doniesienia medialne dotyczące MMA należały jednak do rzadkości. 
Na niecały miesiąc przed debiutem Pawła Nastuli walczył Mamed Chalidow z Adamem Skupieniem. Na drugiej gali Olimp Sport w Poznaniu, Mamed wygrał przez KO zaledwie w pięć sekund. Napisano o tym dosłownie jedną linijkę w „Gazecie Poznańskiej”. Tak właśnie w tamtym czasie wyglądała większość informacji pojawiających się w mediach o MMA – krótkie notki lub wzmianki w gazetach lokalnych i regionalnych. Przebicie się do bardziej poczytnych gazet było w zasadzie niemożliwe.
Podobnie działo się z rozkręcającą się w tym czasie Konfrontacją Sztuk Walki. Debiut tej organizacji nastąpił ponad rok przed występem Pawła Nastuli w PRIDE. Od drugiej gali, która odbyła się w lipcu 2004 roku, KSW było transmitowane w Polsacie Sport. Jednak, ani to, ani kolejne coraz lepsze gale nie mogły się równać z medialnym rozgłosem jaki przyniósł MMA nasz mistrz olimpijski.
W grudniu 2005 roku MMA ponownie zagościło w większości polskich mediów, ponownie za sprawą Pawła Nastuli i jego walki z Alexandrem Jemieljanienko. Tym razem pojawiły się jednak problemy z transmisją ponieważ Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zagroziła Polsatowi karą finansową jeśli ten puści galę na żywo, czyli w godzinach przedpołudniowych w sobotę. Głównym powodem wystosowania groźby była oczywiście brutalność walk. Co na pewno nie przyczyniło się do poprawienia medialnego wizerunku MMA.  Wydarzenie ostatecznie zostało pokazane z siedmiodniowym opóźnieniem.
W pierwszej połowie 2006 roku przycichło na temat Pawła Nastuli i jego walk. Pomimo pierwszej wygranej z Edsonem Drago w lipcu, w mediach zrobiło się głośno o MMA dopiero przy kolejnym występie naszego judoki, tym razem przeciwko Joshowi Barnettowi. Gala tym razem odbywała się w USA, a transmisją zajęła się TVN.  Niestety nadal występy Nastuli w PRIDE budziły kontrowersje. Jednym z krytyków była Rafał Kubacki, który twierdził, że to wstyd, iż Nastula w ten sposób zarabia na życie. I choć w prasie pojawiało się coraz więcej dużych, ciekawych tekstów na temat występów judoki  tym razem główną pożywką dla mediów stała się afera dopingowa po przegranej z Barnettem. Według komisji stanowej w Nevadzie u Polaka wykryto nandrolon.  Nastula został zawieszony.
Tymczasem w 2006 rok KSW nadal dość słabo wypadało w mediach. Pojawiały się doniesienia o kolejnych galach, były to jednak  teksty, które nie miały szansy trafić do masowego odbiorcy i zainteresować go tym sportem. I choć np. jedną z gal prowadził Michał Figurski, na inna przybyła Agnieszka Frykowska z własnym psem (co oczywiście podchwyciły niektóre media kolorowe), dopiero następny rok miał przynieść przełom, nie tylko w kwestii KSW, ale całego MMA.
W styczniu 2007 roku w sportowym dodatku do „Dziennika” pojawiły dwa spore teksty Oskara Berezowskiego na temat UFC. Oba w podobnym tonie pokazywały, że boks ma nowego, bardzo silnego konkurenta. Wspominano w nich o walkach Tito Ortiza, które w systemie PPV sprzedawały się równie dobrze, a niektóre nawet lepiej niż duże bokserskie gale. Autor tekstów starał się też odczarować mit walk bez żadnych zasad i ograniczeń. Co miało stać się pierwszym krokiem na drodze do medialnego usportowienia dyscypliny.
Co ciekawe, pierwszy pokaźny materiał poświęcony tylko MMA na jaki trafiłem w różnych archiwach pojawił się w 2007 roku w magazynie „Gentleman”.  Konkwistadorzy Ringu, to cztery strony bitego tekstu na temat historii, zasad i przykładów z walk MMA. Wszystko okraszone zdjęciami z ringów KSW, które to organizacja udostępniła autorowi. Współpraca z KSW na pewno wpłynęła w pozytywny sposób na rzetelność informacji zawartych w tekście. Dodatkowo należy wspomnieć, że redaktorem naczelnym magazynu Gentleman w tym czasie był nie kto inny, a Przemysław Saleta. Niedługo później pojawiała się obszerna relacja z kolejnej edycji KSW w „Dzienniku”.  Niestety lid artykułu podtrzymywał stereotypy: Rozkwaszone nosy, bryzgająca krew, piski pięknych roznegliżowanych kobiet na trybunach – to jest właśnie konfrontacja Mieszanych Sztuk Walki (MMA). Jednak w samym tekście pojawiły się wypowiedzi, Przemysława Salety oraz Łukasza Jurkowskiego. Autor wspominał także o znanych aktorach, którzy zasiedli na trybunach np. Borysie Szycu, czy Grażynie Wolszczak.
O tej samej gali można było też przeczytać w „Trybunie”. Tu jednak już sam tytuł Zabij go!  sugerował co zaraz nastąpi. Nie będę się długo nad tym rozwodził, a jedynie zacytuję fragment: Pod okiem ministra sportu Tomasza Lipca (bo na Torwarze administrowanym przez państwowy, budżetowy i resortowy COS) odbywają się widowiska, które ze sportem nie mają nic wspólnego. I wielce dziwię się, że przez kilkanaście dni, jakie minęły od sobotniej gali MMA (Mieszane Sztuki Walki), nikt nie zwrócił uwagi na te chore igrzyska o dzikiej, sadystycznej wymowie. Ten tekst po raz kolejny pokazał jak trudna droga jeszcze przed Mieszanymi Sztukami Walki w medialnej konfrontacji ze stereotypami i najzwyklejszą niewiedzą.

Nieco później do tego samego ogródka braku elementarnej wiedzy swój kamyczek dołożył także katolicki tygodnik „Niedziela”, w którym można było przeczytać następujący tekst: „MMA Coraz bardziej popularne stają się w Polsce, niestety, walki MMA (Mixed Martial Arts – Mieszane Sztuki Walki), gdzie krew leje się strumieniami i w praktyce wszystkie chwyty są dozwolone. Raczej niewiele mają one wspólnego ze sportem, choć niektórzy chcieliby zastąpić nimi tradycyjny boks, zapasy, czy też judo.
Na szczęście później było już znacznie lepiej. Pojawiły się spore materiały na temat Tomasza Drwala i podpisania kontraktu z UFC. Po raz kolejny „Gentleman” (zapewne dobry duch redaktora naczelnego czuwał) zamieścił materiał, w którym była mowa o MMA: Pogromca żółtego wieloryba,  to historia medialnej i sportowej obecności Boba Sappa w świecie nie tylko MMA. W „Expressie Ilustrowanym” można było przeczytać ciekawy artykuł o Magdalenie Jareckiej i jej walkach na Łotwie i w Japonii. Tradycyjnie Mamed Chalidow gościł w „Gazecie Olsztyńskiej”, a „Echo Miasta” zapowiedziało kolejną galę KSW. Ciekawostką był jednak tekst w „Dzienniku Gazecie Prawnej” o najbogatszych ludziach ameryki, pośród których pojawili się bracia Fertitta, którzy, jak głosił dopisek zrobili fortunę na prezentowanych w telewizji Mistrzostwach Mieszanych Sztuk Walk.
Koniec roku 2007 to dwa duże artykuły w prasie. Pierwszy: Czeczeński Wojownik pojawił się w listopadzie w „Dzienniku” i opowiadał historię Mameda Chalidowa. Drugi: w poznańskim wydaniu „Gazety Wyborczej” dotyczył Roberta Paczkowa i jego debiutu w Cage Rage. Dodatkowo w grudniu media z zapałem opisywały historię Przemysława Salety i komplikacji jakie pojawiły się po oddaniu nerki swojej córce. W większości tych tekstów wspominano również o występach Salety w MMA.

I tak wkroczyliśmy w rok 2008, który był ostatnim rokiem MMA bez Mariusza Pudzianowskiego, a co za tym idzie, ostatnim rokiem trudnej medialnej drogi jaką odbył ten sport do świadomości milionów Polaków. W styczniu Mamed zawitał na szpalty „Gazety Polskiej” pod bardzo ciekawym tytułem: Mamed – Czeczeński mistrz Polski, gdzie w bardzo pozytywnym, obszernym tekście została przedstawiona jego historia.
Następnie MMA trafiło do „Playboya”. Na czterech stronach autor opowiadał o brazylijskich szkołach walki, i choć całość czytało się ciekawie, to artykuł był napisana w dość sensacyjnym tonie. Już na początku pojawiła się informacja o MMA: to prawdziwie krwawy sport, po kilku walkach ring i ubrania widzów z pierwszych rzędów stają się czerwone. Na kolejnej stronie można było zobaczyć zdjęcie Rodrigo Nogueiry ze zbliżeniem jego uszu z tzw. kalafiorami zapaśniczymi stanowiącymi nabytą w trakcie treningów deformacją małżowiny usznej. Podpis głosi: w dzieciństwie przejechała go ciężarówka, ale zniszczone małżowiny uszne, to dzieło jego przeciwników z ringu.
W maju w mediach znowu zrobiło się głośno za sprawą Pawła Nastuli i jego planowanego powrotu na Japoński ring, a magazyn „Fors” zauważył to, co wcześniej „Dziennik Gazeta Prawna” – wśród nowych amerykańskich miliarderów pojawili się Bracia Frank i Lorenzo Fertitta, których sposobem na zdobycie miliardów okazała się organizacja krwawych mistrzostw sportowych w mieszanych sztukach walki. Sporo doniesień medialnych wygenerował również dla MMA film Po prostu walcz, oraz kanał Nationa Geographic, który emitował film o MMA z cyklu Mistrzowie Walki. Coraz częściej w tym czasie pojawiały się teksty wyważone i spokojne, bez doniesień o krwawym sporcie i walkach kogutów. Jednak w grudniu magazyn „Forum” zamieścił duży materiał o UFC: Ośmiokąt śmierci(przedruk z „Der Spiegel”), który rozpoczynał się tak: Widz chce gołej przemocy, krwi, trzaskających kości i skowytu pokonanych. Dlatego Ultimate Fighting Championship – mieszane sztuki walki – mają miliony fanów i miliardowe obroty. Mordobicie jest dziś w cenie. UFC stało się tematem numeru. Na siedmiu stronach opowiedziana została jego historia i choć artykuł zapowiadał się dość tendencyjnie, całość dawała do myślenia i pokazywała, że MMA, to coś więcej niż zwykłe mordobicie.
Pod koniec roku pozytywny akcent dla MMA dodała Agnieszka Radwańska, która w wywiadach opowiadała o tym jak do swojego ogólnorozwojowego treningu dołożyła ćwiczenia zakresu mieszanych sztuk walki. Natomiast w dodatku sportowym „Dziennika” pojawił się materiał pod tajemniczym tytułem Jak James Bond – był to wywiad z Marcinem Najmanem, który wspominał o tym, że właśnie podpisał kontrakt z KSW na walki w formule MMA. Jak się miało później okazać był to początek końca drogi mieszanych sztuk walki do szerokiej obecności w medialnym świecie.
Sporo lat i wysiłku zajęło dotarcie MMA do miejsca, w którym jest aktualnie. Jako kibicie możemy mieć tylko nadzieję, że sport ten pozostanie w medialnej przestrzeni na dłużej. Niezależnie bowiem od tego, co sądzimy na temat mediów głównego nurtu, pozytywna obecność w nich MMA na pewno przyczyni się do jeszcze szybszego rozwoju tego sportu.

mmabiznes.pl
fot. wikipedia.org

You may also read!

Szef UFC: „Netflix jest spóźniony w tej grze”

Umowa dotycząca współpracy telewizyjnej pomiędzy UFC a ESPN dobiega końca. Dana White, szef UFC, nie wyklucza, że rozmowy dotyczące

Read More...

„Rozmowy były dosyć intensywne” – Michał Materla wypełnił kontrakt z KSW

Michał Materla. Fot. KSW Michał Materla w miniony weekend stoczył kolejną walkę w organizacji KSW. Było

Read More...

MMA Polska powołało kadrę na Mistrzostwa Europy IMMAF 2024

Magda Czaban. Fot. IMMAF Już pod koniec marca w Serbii rozpoczną się Mistrzostwa Europy IMMAF 2024,

Read More...

Leave a reply:

Mobile Sliding Menu