Patronat medialny

25 września 2014


Podczas ostatniej gali UFC w Saitamie, Mark Hunt nokautując Roya Nelsona podsumował niejako dyskusję, która przewinęła się niedawno przez polskie środowisko MMA, a dotyczyła przerywania walk po nokaucie właśnie.

Nie po raz pierwszy Hunt, trafiając oponenta swoim ciosem odchodzi widząc, że to już koniec walki.  Podobnie postąpił gdy złamał szczękę Stefana Struva. Może to świadomość posiadania kowadła w dłoni, może zwykłe zmęczenie, ale Samoańczyk nie rzuca się po ostatnim ciosie na swojego przeciwnika i nie tłucze go, aż do momentu gdy sędzia zakończy starcie. Oczywiście rozumiem emocje i adrenalinę w trakcie walki. Rozumiem, że chce się wygrać za wszelką cenę, jednak to właśnie postawa Marka Hunta imponuje mi najbardziej. Wierzę, że jest to najzwyklejszy w świeci zdrowy rozsądek i sportowa postawa w trakcie starcia. Nie odbieram tego oczywiście zawodnikom nieposiadającym umiejętności kończenia walki w odpowiednim momencie, zastanawiam się jednak z czego wynika takie, a nie inne podejście.

Mam świadomość, że łatwo oceniać z perspektywy wygodnego fotela stojącego przed telewizorem. Jednak gdy myślę o zawodnikach zadających grad ciosów nawet po nokaucie i przerywających starcie dopiero po ostrej reakcji sędziego, zastanawiam się, co by się stało gdyby sędziego tam nie było wcale? W którym momencie zawodnik zadający ciosy by przerwał akcję, czy by ją przerwał w ogóle i czy nie byłoby już za późno?

fot. youtube.com/printscreen
mmabiznes.pl

0 komentarzy